Stanisława Piech pochodzi z Krakowa, ale od 1989 r. mieszkanka Lipnicy Murowanej.  Wiersze zaczęła pisać już w liceum, ale dopiero w Lipnicy zaczęła naprawdę tworzyć bo jak mówi: „Tu są niespotykane rośliny, cudowne zwierzątka, piękne krajobrazy, że aż dech zapiera i człowiek musi coś napisać”. Pani Stanisława natchnienie bierze z przyrody, potrafi godzinami wsłuchiwać się w śpiew ptaków, obserwować zwierzęta, podziwiać piękne łąki, wpatrywać się w księżyc czy zachodzące słońce. To artystka, która w każdym stworzeniu potrafi dostrzec coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Pisanie sprawia jej ogromną radość i przychodzi z łatwością bo wszystko ją zachwyca i pragnie uwiecznić to na papierze.

Gdy jest jej smutno i źle, ucieka w to co piękne aby się uspokoić i porozmyślać.

Najlepszą porą na pisanie dla Pani Stanisławy jest wiosna i jesień, a najwspanialszym tematem zawsze jest uroda Lipnicy.

Lipnicka wiosna

Zielone łąki rozkwitły mleczami
i maślankami.
Przy drogach nad rzeką,
kaczeńce rosną.
Patrzysz i cieszysz się wiosną!

Cały ogród w niebieskich
niezapominajkach tonie.
A ileż innych kwiatów w ogrodzie.
Kolorowe bratki i tulipany,
pierwiosnki żółte, bordowe i białe,
kępami na rabatce się porozsiadały.

Kwitną już grusze i jabłonie.
Czereśnia zrzuca płatki białe.
Mała sikoreczka rozgląda się ciekawie,
coś poszukuje w trawie, a za nią
pliszka spaceruje, wilga im
radośnie przyśpiewuje!

Brzęczenie pszczół ogłasza,
że będzie dobry zbiór
i Pan Szymon zaprasza!
Czeremcha kwiatami czaruje.
Pachnący, romantyczny,
wieczór obiecuje!

Spaceruję drogą…

Spaceruję drogą noga za nogą.
Idę nie czując że stoję.
Wciąż myśli moje gdzieś gnają,
a nogi nie nadążają…
Czy moją młodość doganiają?

A ja idę i liczę na drodze kamienie.
Wiem już że od liczenia rzeczy
Zaczyna się starzenie.
Mój ojciec liczył gruszki i jabłka w ogrodzie.
Orzechy które spadły, pieczarki zebrane w drodze.

Siostra też liczyć zaczyna:
jedna sosna, modrzew, dwie leszczyny,
cztery pigwy, cztery floksy, dalie i inne rośliny.
Z lasu grzyby przynosi, z koszyka wykłada,
liczy sortuje, bardzo temu rada.

A ja utartym traktem wędruje
i nowych, ciekawych kamieni
na drodze wypatruje. Przestaję,
rozmyślam nad upływem czasu.
Ta droga prowadzi do rzeki i lasu.

Tu prastara puszcza kiedyś szumiała.
W nieprzebyte knieje na grubego zwierza
król z druhami polował, potem głośno
i radośnie przy ognisku ucztował.
Wszystko przemija, to już historia.

I moje życie też przemija, a ja wciąż proszę:
„Boże jeszcze chwilę, daj nacieszyć się wnukami”
Życie jak pajęczyna, która pod kroplami
rosy się ugina. Nasze życie też przygina
nas troskami, choć nie jest rosy kroplami.

Dożynki

Lipnicki Rynek
rozbrzmiewa muzyka.
Przyjeżdżają furmanki
ozdobnie przybrane,
a na nich wieńce
dożynkowe jak malowane!

W kościele msza.
Proboszcz błogosławi
plony zebrane i chleb
z świeżej mąki na
tacy podany.

Mieszkańcy się cieszą,
Pogoda sprzyjała.
Każdy z pola zebrał
co mu ziemia dała.

A teraz muzykanci
stroją instrumenty.
Będzie koncert w Rynku
i różne występy.